Jak wyleczyć fobie

Wiele osób musi żyć z ciężkimi, niekiedy niemal uniemożliwiającymi normalną egzystencję fobiami. Współczesna medycyna bardzo niewiele może na to poradzić. Albo oferuje koszmarnie drogie psychoterapie, których skuteczność jest znikoma, albo psychotropy mające dziesiątki skutków ubocznych, a które jedynie maskują objawy, zaś po ich odstawieniu problem wraca.

Tymczasem leczenie fobii jest banalnie, wręcz dziecinnie proste. I bardzo, bardzo skuteczne. Dla przykładu lęk przed pająkami, arachnofobia. Są ludzie, którzy widząc pajączka na ubraniu rozbierają się do naga i zaczynają uciekać, nawet na ulicy. Nie wejdą do mieszkania w którym kiedyś widzieli pająka. Takie osoby po zaledwie paru tygodniach opisanej tutaj terapii były w stanie wziąć do ręki ptasznika wielkości małego talerza. Nie, nie wymyślam sobie tego i nie przesadzam, to jest naprawdę aż tak skuteczne.

A wszystko zawdzięczamy jednemu z najwybitniejszych naukowców zeszłego stulecia, Burrhusowi Skinnerowi, twórcy behawioryzmu, oraz komuś o kim na pewno wszyscy słyszeli, Pawłowowi, temu od psa Pawłowa. Skinner wyszedł z bardzo prostego założenia: człowiek nie jest tak skomplikowany, jak nam się wydaje. To my sami na siłę utrudniamy sobie próbę zrozumienia ludzkiej psychiki, stosując do niej zupełnie nieprzystające kryteria. Jesteśmy jak dzieci, które widząc mrówkę, nadają jej ludzkie uczucia: strach, miłość, myślenie. Tymczasem mrówka jest czymś w rodzaju złożonego mechanizmu. Dla Skinnera człowiek też jest mechanizmem, nieco bardziej złożonym, a wszystkie skomplikowane terminy których używamy do próby jego zrozumienia, nie mają praktycznego zastosowania. One są przydatne w rozmowie, służą do komunikacji, a nie do rozumienia.

Takie podejście oczywiście spotkało się z bardzo ostrą i negatywną reakcją środowisk humanistycznych. Całkiem niedawno jeden z przedstawicieli behawioryzmu odwiedził Polskę, a nasi kochani naukowcy obrzucili go jajkami i pomidorami. Nawet trochę ich rozumiem, popatrzmy na takiego na przykład psychologa. Zarabia majątek, ma przeczucie że pomaga ludziom, rozwiązuje ich problemy, jest kimś ważnym i potrzebnym. A tu przychodzi taki behawiorysta i mówi, że ten sam problem który psycholog rozwiązuje przez kilka lat w cenie kilkunastu tysięcy zł, można rozwiązać samemu w parę tygodni. Jest całkiem zrozumiałe, że humaniści się denerwują słysząc o behawioryzmie w tej jego twardej, podstawowej odmianie, zwłaszcza że behawioryści mają w ręku potężne atuty, dowody na to, że ich terapia po prostu działa, podczas gdy terapie oparte na humanizmie nie.

Ufff, rozgadałem się, ale może to się komuś przyda. Jeśli od swojego psychologa usłyszy, że terapie behawioralne są nic nie warte, będzie wiedział, czemu jego lekarz tak mówi. No dobra, wracamy do fobii. Behawioryzm ma tu bardzo proste rozwiązanie. Należy łączyć bodziec, który wywołuje strach, z bodźcem przyjemnym. Tylko tyle i aż tyle.

Terapia przeciw fobiom

Opiszę to na przykładzie lęku przed pająkami. Na pierwszej „sesji terapeutycznej” jedynie rozmawia się o nich, jednocześnie przekazując jakiś przyjemny, relaksujący bodziec. Doświadczenie pokazuje, że najlepiej sprawdza się masaż relaksacyjny. Jeśli uda się połączyć rozmowę o pająku z rozluźnieniem ciała i poczuciem przyjemności, nasz mózg powoli zacznie kojarzyć tego stawonoga z czymś przyjemnym i bezpiecznym. Na drugiej sesji można już oglądać zdjęcia, na trzeciej film, potem pająka w terrarium i tak dalej. Już po kilku tygodniach lęk znika całkowicie. To może się wydawać niewiarygodne, ale tak to właśnie działa. Tak bardzo prości i mało skomplikowani jesteśmy.

Oczywiście problemem może być znalezienie osoby, która potrafi wykonać odpowiedni masaż relaksacyjny. Rozwiązaniem jest zastosowanie techniki rozluźniania mięśni opisanej na tej stronie w tym dziale: Jak radzić sobie z atakami ale jest to niestety sporo trudniejsze. Warto na początek przez parę tygodni przećwiczyć się w rozluźnianiu, tak aby pod wpływem stresu umieć zrobić to bez większych problemów

Istotne jest, aby wszystko robić powoli, stopniować „zagrożenie”. Jeśli ktoś cierpi na agorafobię i nie jest w stanie wyjść z domu, przez pierwsze sesje może po prostu wychodzić do sklepu albo nawet na balkon. Powoli, małymi krokami można trwale „przeprogramować” swój umysł. Jeśli będziemy próbowali zrobić to za szybko, efekt może być odwrotny od zamierzonego, bo wpadniemy w panikę podczas sesji i „zaprogramujemy się” negatywnie. Warto też dodać, że agorafobia nie jest typową fobią, ona raczej wynika z lęku uogólnionego.

Oczywiście jeśli ktoś ma ataki paniki bez względu na sytuację, w której się znajduje, opisana tu metoda nie będzie zbyt skuteczna. Pomoże ona, ale jedynie do pewnego stopnia. Ataki paniki bez względu na sytuację są wynikiem zaburzonej chemii mózgu i trzeba to wyregulować, metoda opisana tutaj ma za zadanie przeprogramować mózg, który funkcjonuje normalnie, tylko „nauczył się” łączyć jakiś niegroźny bodziec (pająk, wysokość, zamknięta przestrzeń, woda) z zagrożeniem.

Opisana tu metoda raczej nie zadziała w przypadku agorafobii, czyli lęku przed dalekimi podróżami i oddalaniem się od domu. Agorafobia nie jest tak naprawdę strachem przed czymś, ale raczej wyrazem ogólnego poziomu lęku.

Wersja anglojęzyczna:

https://anxiety.healthytreatment.org/phobia-self-treatment/