Dwa słowa wstępu. Polska endokrynologia niestety nie radzi sobie ze schorzeniami tarczycy, z bardzo nielicznymi wyjątkami. Włos na głowie się jeży jak czasem słucha się, jakich rzeźnickich, opracowanych chyba 100 lat temu metod się używa. Jeśli endokrynolog mówi wam, że wszystko OK, ale macie wyraźne objawy niedoczynności, po prostu zmieńcie endokrynologa. Do skutku. I okażcie trochę zrozumienia, NFZ daje 15 minut na pacjenta, podczas gdy lekarz powinien poświęcić mu ponad godzinę i wykonać kilka dodatkowych badań, na które po prostu nie ma pieniędzy. Można próbować wyleczyć się samodzielnie, duża część przypadków niedoczynności to tak naprawdę przypadki niedoboru jodu, ale samodzielne leczenie zawsze jest obarczone ryzykiem, że się coś popsuje i efekty będą dużo gorsze, a niekiedy nawet tragiczne. Niedoczynności nie można prawidłowo leczyć póki nie przeprowadzi się przynajmniej kilku prób dawek leków, czego endokrynolodzy w Polsce często nie robią, niektórzy z powodu braku czasu i środków, inni z lenistwa czy lekceważenia pacjenta.
W Polsce mamy sytuację, gdy dostęp do specjalizacji jest zablokowany przez „betonową” kastę, lekarzy, którzy dostali się na stołki i nie życzą sobie konkurencji. Jeśli w regionie jest tylko jeden endokrynolog, to może żądać za wizytę ile tylko chce, może robić wszystkie możliwe błędy, a i tak nigdy nie zabraknie mu pacjentów i będzie jedną z najbogatszych osób. I nikt nie chce ruszyć tej puszki pandory. Rząd, który spróbuje to zmienić, doprowadzi do takiego buntu lekarzy, jakiego jeszcze w Polsce nie widzieliśmy. Oczywiście wszyscy młodzi lekarze na tym tracą, bo mają zablokowany dostęp do specjalizacji, ale niech tylko spróbują zaprotestować…
Tarczyca to jeden z gruczołów, czyli wydziela hormony. Hormon to substancja chemiczna, która reguluje funkcje organizmu. Dla przykładu, jeden hormon może przyspieszać szybkość bicia serca, drugi spowalniać. Hormony tarczycy kontrolują niemal wszystkie funkcje naszego ciała. Zasadniczo rzecz biorąc, od ich stężenia zależy, jak „szybko” żyjemy, przypominają pedał gazu w samochodzie. Wraz z ich wzrostem rośnie temperatura ciała, szybkość bicia serca, szybkość pracy jelit, tempo odżywiania się komórek w stawach, skórze… dosłownie wszystko jest pod kontrolą tarczycy.
Jak widać, zachwianie równowagi w tym wypadku spowoduje rozregulowanie pracy całego organizmu. Objawy są na tyle różnorodne, że czasem mało doświadczony lekarz nie połączy ich w jedno. Bo co mają niby wspólnego zatwardzenia z trzaskami w uszach? Nerwica i tyle, następny proszę.
Nadczynność objawia się przede wszystkim wrażeniem, że ciągle nam za ciepło, w zimie możemy biegać w krótkim rękawku, do tego dochodzi wytrzeszcz oczu, przyspieszenie akcji serca, rozwolnienia, ogólna nadaktywność. Bardzo często powoduje też silne ataki paniki.
O wiele częściej spotyka się niedoczynność. Podstawowym objawem, który nas interesuje będzie oczywiście często występująca silna depresja i ataki lękowe, a tu wypisuję listę najczęściej spotykanych objawów towarzyszących:
– obniżenie temperatury ciała
– ciągłe wrażenie że jest bardzo zimno, ubieranie się grubo nawet w lato
– ciągłe zatwardzenia i bulgotanie w jelitach
– trzaski i piski w uszach
– problemy ze stawami
– ciągłe tycie
– bardzo silne zmęczenie, wręcz wyczerpanie
– silne osłabienie pracy układu odpornościowego
– ciągłe silne bóle stawów, stopniowa ich degeneracja
– spowolniona akcja serca
– ciągłe infekcje grzybicze
Jest szereg schorzeń, które „imitują” niedoczynność, na przykład w niedoborze żelaza spada poziom hormonów i pojawiają się wszelkie możliwe objawy. Terapia hormonami jest wtedy błędem, powinno się uzupełnić żelazo, co pozwoli hormonom wrócić do normy. Podobnie niedobór witaminy D3 wywoła szereg symptomów które mogą zmylić nawet doświadczonego lekarza. Wszelkie choroby przebiegające z niedożywieniem również zmieniają poziom hormonów. Warto samodzielnie poczytać o zagadnieniu, zrobić na własną rękę trochę badań, zanim sięgnie się po hormony, dla przykładu, aby zdiagnozować niedobór żelaza, trzeba zrobić badanie poziomu ferrytyny, a nie żelaza. Lekarze często tego nie robią, przepisując hormony pacjentowi, który powinien dostać tabletki z żelazem. W efekcie anemia nie zostanie wyleczona, a dodatkowo tarczyca zostanie zniszczona hormonami.
Podstawowym, najtańszym testem wykrywającym niedoczynność jest pomiar TSH, jeśli wyjdzie silnie podwyższone, mamy winnego. Jeśli nie, jest kilka schorzeń tarczycy, przy których TSH jest w normie a nawet bardzo niskie. Najczęściej wychodzą one przy pomiarze FT3 i FT4 (stężenie hormonów tarczycy we krwi), ale też nie zawsze. Jest kilka przypadłości, przy których jest odpowiednie stężenie hormonów we krwi, ale nie reagują one odpowiednio. Po prostu hormon nie dociera do miejsca w którym ma wywołać określoną reakcję. Te choroby najtrudniej zdiagnozować, często stosuje się tutaj po prostu kurację „w ciemno” bardzo delikatnymi dawkami hormonu. Na szczęście stanowią one promil przypadków.
Najczęstsze choroby tarczycy to najzwyklejszy brak jodu (mamy go w Polsce bardzo mało, a jodowanie soli najzwyczajniej w świecie nie jest wystarczające), choroby typu Hashimoto, przy których nasze białe krwinki atakują tarczycę jako ciało obce (niektórzy twierdzą, że nie wolno wtedy zażywać jodu, gdyż tarczyca jest szybciej niszczona, inni wskazują na szereg funkcji tego pierwiastka poza nią), oraz wszelkiego rodzaju guzy i zwyrodnienia samego gruczołu. Dość często spotyka się też wrodzony niedorozwój tarczycy, który zaczyna dawać objawy dopiero w pewnym wieku, gdy zanika młodzieńcza burza hormonów.
Na koniec, warto wspomnieć o specyficznej formie NADczynności tarczycy, w której rośnie poziom FT3, ale poziom FT4 pozostaje normalny. Tego typu zaburzenie często może wywołać ataki paniki i nerwicę lękową, a jego przyczyną bywa najzwyklejszy niedobór jodu. Nie wiadomo jednak, czy suplementacja jodem będzie w tym wypadku właściwym rozwiązaniem, bo może zaostrzyć objawy, ale alternatywą są terapie które w konsekwencji mogą zrobić z człowieka inwalidę, pozbawiając go tarczycy. Podaję link do artykułu, gdzie omówiono to zagadnienie:
https://academicjournals.org/journal/JDE/article-full-text-pdf/2262F181060
Wersja anglojęzyczna: